Zapiski z przemyśleń – dlaczego nie zdrowieję?

Zapiski z przemyśleń

Zgłaszają się do mnie czasami ludzie, którzy niejednokrotnie narzekają, że tyle już przeszli sesji u kogoś, tyle metod zastosowali i nic im nie pomogło. Mówią, że przestają powoli wierzyć w uzdrowienie, a z drugiej strony ból ciała bywa coraz mocniejszy i nie pozwala odpuścić tematów.

Chcę tu parę rzeczy krótko wyjaśnić: osoby długo na coś chorujące, ze schorzeniami przewlekłymi są trochę jak wiaderka pełne śmieci. Wszystko to brzydko pachnie, gnije, psuje się dalej odbierając moc coraz to kolejnym narządom ciała i jego układom, psychice, umysłowi i także duszy. Jest to oczywiście nadal tylko bardzo silna iluzja, bo wciąż jesteśmy duchowymi, doskonałymi, boskimi istotami, które w jednej chwili mogą wyswobodzić swoje ciała z tej iluzji chorób. Niestety mało kto o tym pamięta, a niektórzy nie wiedzą nawet, że można. Ale do rzeczy.

Tak więc kiedy wyobrazisz sobie chory człowieku, że jesteś jak wiaderko pełne śmieci, dalej wyobraź sobie, że każda sesja, czy nieduże działanie na rzecz uzdrowienia jest jak wyjęcie z tego pełnego wiadra 5-10 lub 15% śmieci. Tak. Tyle zazwyczaj można usunąć, zneutralizować za jednym razem. Dzieje się tak głównie dlatego, że nie jesteśmy wciąż należycie otwarci na przyjęcie cudu całkowitego uzdrowienia, nie jesteśmy gotowi, aby to zrobić za jednym razem. Przeszkadzają w tym nasze przekonania, przywiązania do spraw, ludzi, przyzwyczajeń. Dlatego na jednym spotkaniu najczęściej schodzi tylko mała cząstka iluzji. Ile więc sesji potrzeba żeby zeszło całe 100% zabrudzeń, 100% fałszu w jaki wierzymy? Ano potrzeba ich sporo. Do tego dodajcie proszę proces przywracania iluzji (czytaj choroby) przykładowo od 2 do 10%. Czyli oczyszczasz 10%, ale na drugi dzień przez swój brak świadomości przywracasz sobie z powrotem np.5%. Takim sposobem poruszasz się w stronę uzdrowienia  jeszcze wolniej. Ale tak w praktyce często to wygląda. Stąd pozornie wydaje się, że nie zdrowiejemy. Dlatego pełne uzdrowienie czasami zajmuje miesiące, a nawet lata. Robimy dwa, trzy kroki do przodu i ciągle jeden do tyłu, a czasem nawet dwa.

Sami widzicie, nie jest prawdą, że cudów nie ma, że nikt i nic nie pomaga, to my sami siebie ograniczamy i wątpimy. Ale nie musi tak być.

Pomyśl, że potrzeba cierpliwości w oczyszczeniu wielu spraw, w zmianie paradygmatów na temat życia i prawdy o nim. Daj sobie ten czas i rób coś, co wyzwala ciebie z iluzji i złudzeń.

Każdy terapeuta, uzdrowiciel, zielarz, czy inny rodzaj pomocnika, jeśli działa w dobrej wierze pomaga ci zostawić twój balast i odciążyć się, ale proces ten przebiega stopniowo. Niezwykle rzadko trafiają się przypadki dużej gotowości, gdy w jednej sesji puszcza komuś 50% lub więcej iluzji (choroby), ale są takie przypadki. Tak więc nie dziw się, że śmierdzące wiadro pełne odpadów po usunięciu z niego 15 czy nawet 30% śmieci nadal śmierdzi, a ciało boli. Wykonałeś dopiero część pracy i jeszcze nie zamanifestował się efekt zdrowia i witalności, ale to przyjdzie, jeśli wytrwasz w swej drodze zmian.

Nie narzekaj, że do tej pory nikt ci nie pomógł, za to błogosław tych, którzy stanęli na twojej drodze do tej pory i zrobili co mogli, by cię wesprzeć. Wdzięczność zawsze przyspiesza zrzucanie iluzji (choroby) – pamiętaj o tym.

Liczę, że choć trochę rozjaśnił się temat procesu zdrowienia. Bądź wdzięczny za wszystko, bo Boskość ciągle w tobie mieszka i czeka tylko na sposobność aby w pełni cię uwolnić z obciążeń.

Zapraszam cię także na sesje do mnie, lecz już ze zrozumieniem, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas.

Namaste (Boskość we mnie kłania się Boskości w tobie).

Monika